Lush to znana na świecie marka specjalizująca się w ręcznie robionych kosmetykach pielęgnacyjnych. Większą częścią ich asortymentu są produkty do kąpieli, przede wszystkim mydła i bomby tworzące bąbelki. Często są one do siebie bardzo podobne i dopiero dokładne przeczytanie etykietki upewni nas, jak dobrze skorzystać z naszej nowej zdobyczy.
Abi Shenton z Wielkiej Brytanii przekonała się o tym dość... kolorowo. Dziewczyna myślała, że różowa kulka Razzle Dazzle jest mydłem i ochoczo natarła nią całe ciało i twarz. Gdyby przeczytała naklejkę na opakowaniu wiedziałaby, że pachnący kosmetyk to tak naprawdę olejek do kąpieli. Abi powinna wrzucić go do wanny pełnej wody i pozwolić mu się rozpuścić. Gdyby zrobiła to tak, jak powinna, różowa byłaby woda, a nie jej skóra.
Zgubne skutki pomijania etykietek Screen Twitter.com @Abishenton Screen Twitter.com @Abishenton
Całe szczęście dzięki kilku szybkim radom od pracowników Lusha, kilku kąpielom i pilingom z cytryną, Abi odzyskała swój naturalny kolor skóry. To chyba jedno z lepszych ostrzeżeń, które przypomni o dokładnym czytaniu etykiet produktów, które maja kontakt ze skórą.
Przy okazji wiemy już, jak bezpiecznie zamienić się w świnkę Pepę. Zdarzyła wam się kiedyś podobna, kosmetyczna wpadka?