Marka Romy Gąsiorowskiej "Stara Bardzo" - projektować każdy może?

Nowa, słodziutka kolekcja aktorki skłoniła nas do refleksji o stanie polskiej mody.

Polski rynek mody jest wciąż niewyrobiony. Jako dowód można przytoczyć bardzo nierówny poziom polskich kolekcji, trudności z wyrobieniem marki Fashion Week Poland , postawę mediów. W Łodzi pokazuje się coraz mniej uznanych projektantów - wybierają pokazy w Warszawie, z wystawnym bankietem, plejadą celebrytów i szałem medialnym. Nie ma w tym nic złego, trudno się dziwić, że projektant rezerwuje na swoje show cały wieczór, a nie łódzkie pół godziny. Ale po bankiecie następuje zbiorowy zachwyt magazynów, które każdego projektanta ukochały sobie w równym stopniu. Nie ma lepszych i gorszych kolekcji, każda jest równie odkrywcza, zjawiskowa, przepiękna po prostu.

Na takim niewyrobionym rynku sukces zależy w dużym stopniu od szczęścia i sympatii celebrytów. Nie za każdą z modnych obecnie marek stoi projektant po wyższej uczelni plastycznej z dobrym warsztatem i "lekkim ołówkiem". Często sukces zależy od środków finansowych na starcie - ceny tkanin i robocizny są horrendalne. A na ogół wszystko, nawet na etapie unikalnych egzemplarzy, szyje się na zewnątrz, mimo że w szkole uczą obsługi maszyny i konstrukcji odzieży.

Jeśli projektowanie sprowadzimy tylko do luźnej koncepcji, opowiadanej zręcznej ilustratorce a później realizowanej przez doświadczoną ekipę konstruktorów i krawców, to łatwo dojść do wniosku, że projektować może każdy. Dlatego za ten modny fach bierze się kto może - stylistki, blogerki, aktorki, piosenkarki, dziennikarki, celebrytki. I trzeba przyznać, że Polska nie jest jedynym siedliskiem tego zjawiska. Nikt nie kocha swoich celebrytów tak jak Amerykanie, w skutek czego Jessica Simpson odważyła się promować pod swoim nazwiskiem sandałki identyczne jak model "Staratata" Louboutina .

Stara Bardzo to marki założona przez zdolną i ambitną aktorkę młodego pokolenia - Romę Gąsiorowską . Roma jako nastolatka szyła sobie ubrania, teraz wraca do tej pasji, bo aktorstwo chce traktować jako przyjemność, a nie konieczność ekonomiczną. Co z tego, jeśli aktorką Roma jest świetną, a projektantką przeciętną. Nie to, żeby ubrania z wiosennej kolekcji były brzydkie - bardzo podobają nam się kwiatowe koszule i biała bluzka obszyta regionalną koronką. Ale sesji promującej kolekcję brakuje tego samego, co całej twórczości modowej Romy - spójności. Tu biurowe klimaty, tu młodzieńczy bunt w stylu blogerek, a tu przesłodzone, wulgarne lolitki. Nadal, po kilku ujawnionych kolekcjach, trudno wychwycić jakiś indywidualny rys projektantki.

"7 grzechów", "Stygmaty", "Amor Amor" - kolekcje Romy różnią się między sobą, tak jakby wyszły spod innej ręki. Odzwierciedlają zmienne nastroje projektantki/aktorki. Na zdjęciach w butiku widzimy to, co spodziewamy się zobaczyć: śliczną aktorkę pozującą w ubraniach, które nadal szyje dla siebie. Jeśli Roma poważnie myśli o zmianie zawodu, powinna pomyśleć o studiach w tym kierunku, które dają wewnętrzną dyscyplinę, pomagają tworzyć kolekcje, a nie ubrania. Jak dotąd Gąsiorowska tworzyła właśnie ubrania i to bez zdefiniowanej grupy docelowej. Dla kontrastu, koleżanka Romy z planu "Wojny polsko-ruskiej", Maria Strzelecka nie sili się na projektowanie wielkiej mody, tworzy markę odzieżową konsekwentnie trzymającą się stylistyki rockabilly (Luka Bandita ). Oczywiście, porusza się w subkulturowej niszy, ale daje jej to wierne, nawet jeśli małe, grono klientów. Gąsiorowska na razie projektuje dla fanów, a fani tak jak my, wolą oglądać ją na scenie, a nie nosić jej ubrania.

Natalia Kędra

GALERIA

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.