Filcowe kotki na sprzedaż [WYWIAD]

Kreatywność i odwaga. To cechy Martyny Skowron - młodej studentki anglistyki, która tworzy filcowe breloczki. Zaczęło się od własnoręcznie robionych prezentów dla znajomych, a dziś zamówienia spływają nie tylko z USA! Założycielka "Pluszowej farmy" opowiada nam o fenomenie filcowego Grumpy Cata i nie tylko...

Magdalena Bloch: Kiedy narodziła się marka?

Martyna Skowron : Za początki można uznać czasy licealne - niby od zawsze zajmowałam się jakimiś robótkami ręcznymi (np. robiłam kolczyki z modeliny, bransoletki ), ale to właśnie wtedy zainteresowałam się bardziej filcem. Wiadomo, najpierw prezenty dla znajomych. Ale tak na serio wystartowałam dzięki popularności Grumpy Cata - uszyłam maskotkę dla siebie, koleżanka stwierdziła, że powinnam sobie założyć jakiś sklepik i koty sprzedawać. I tak się zaczęło. Było to mniej więcej... dwa miesiące temu.

Jaka jest geneza nazwy marki?

Sklepik nazywa się "Pluszowa Farma", bo sprzedaję maskotki, głównie zwierzaki. W sumie na początku miało to być Plushie Farm, ale moja koleżanka zaproponowała polską wersję językową - i tak już zostało.

Czy zainspirowała Cię może jakaś zachodnia alternatywna marka ( pod względem pomysłu na własny biznes i zabawek, które sprzedajesz)?

Wszystko działo się tak spontanicznie, że trudno mi powiedzieć. Oczywiście, nie jestem jedynym człowiekiem na ziemi, który szyje filcowe breloczki, ale trudno wskazać mi jakąś konkretną firmę czy osobę, która jakoś szczególnie by na mnie wpłynęła.

Jaki jest target?

Celowałam w ludzi młodych, ale prawda jest taka, że breloczki mogą spodobać się każdemu, kto lubi coś uroczego, niezależnie od wieku.

Gdzie można kupić maskotki?

Na moim fanpage'u na facebooku www.facebook.com/PluszowaFarma , na razie nie mam "prawdziwego" sklepu, może kiedyś.

Jakie są ceny?

Zależy od zamówienia. Grumpy Cat 15zł, wersja sezonowa 17zł (świąteczna, walentynkowa, itp.), dość popularne są też matrioszki za 15zł. Wykonuję też pluszaki według projektu klienta i wtedy wycena jest indywidualna w zależności od stopnia skomplikowania wzorca.

Skąd czerpiesz inspiracje, szyjąc pluszaki?

Można uznać, że moją prawdziwą inspiracją jest już osławiony Grumpy Cat. Czasem rzuci mi się też w oczy jakiś fajny rysunek w internecie i sprawdzam, czy równie dobrze prezentowałby się w wersji breloczkowej - efekty są różne, ale chyba nigdy żaden mój twór nie wylądował w koszu.

Jakie jest zaplecze twojej firmy? Wszystko robisz sama, czy ktoś Ci pomaga?

Szyję sama, ale chyba będę musiała pogadać z rodziną na temat ewentualnej pomocy - nigdy wcześniej nie zwracałam uwagi na to, że wycinanie elementów zabawek jest tak czasochłonne.

Czy sama zajmujesz się też PR-em marki?

O PR trudno mówić, były próby podbicia kwejka i 9gaga ( pomysł podsunęła mi moja koleżanka), zdjęcie breloczka pojawiło się na oficjalnej stronie grumpycats.com, dzięki temu mam dużo zamówień z USA.

Skąd napływają zamówienia?

W chwili obecnej zamówień zagranicznych jest więcej niż z Polski. Napływają m.in. z USA, Kanady, Anglii, Norwegii, Szwecji.

Czy prowadzenie sklepiku zajmuje dużo czasu?

Część praktyczna pochłania trochę czasu - zwłaszcza wspomniane wcześniej wycinanie. No, czasem zdarzają się też straszne kolejki na poczcie.

Jak udaje Ci się godzić pracę i studia plus dodatkowe zajęcia?

Nie ogarniam. (śmiech) A tak na serio, trzeba kombinować. Jestem na trzecim roku studiów translatoryki anglistycznej i, o dziwo, zajęć jest dużo, powinnam kiedyś zacząć pisać licencjat, udzielam korepetycji i od czasu do czasu tłumaczę na zlecenie, więc chyba nie mogłam sobie wybrać gorszego momentu. Ale muszę po prostu popracować nad wrodzonym lenistwem.

Jak wygląda przykładowy dzień pracy?

Każdy dzień jest inny. Ale zazwyczaj to bardziej kwestia wygospodarowania kilku godzin na klapnięcie na dywan i szycie. Choć w najbliższym czasie planuję całodzienny maraton szwaczki.

Co w Twojej pracy sprawia Ci największa frajdę?

Szycie daje mi chwilę wytchnienia. Odcinam się od wszystkiego i po prostu szyję. No, i jeszcze robi się cieplej na sercu, jak czytam pozytywne opinie.

Czujesz, że masz konkurencję?

Mam konkurencję, wiadomo, ale jakoś zbytnio się na tym nie skupiam.

Z którego projektu jesteś do tej pory najbardziej dumna?

Powiem nieskromnie, że jestem dumna ze wszystkich. Ale największy sukces odnosi mój Grumpy.

Czy prowadzenie sklepu pozwala na realizacje Twoich innych pasji?

Trudno to nazwać pasją, ale nałogowo oglądam seriale. I chadzam do kina. To chyba jedyne przyjemności, na które chwilowo mogę sobie czasowo pozwolić. W wakacje dochodzą do tego jeszcze książki, bo teraz to tylko pozycje obowiązkowe na studia.

Jakie masz jeszcze marzenia?

Marzy mi się, żeby tanie linie lotnicze znów były naprawdę tanie - mam ochotę gdzieś polecieć. A z takich bardziej przyziemnych, to napisać pracę licencjacką bez większych problemów, obronić się i dostać na magisterkę.

W jakim kierunku chciałabyś rozwijać swoją działalność?

W wolnym czasie robię również biżuterię i "odpicowuję" ubrania ( nabijam ćwiekami, wycinam i wyszywam koszulki filcem), więc może dodam to po prostu do asortymentu Pluszowej Farmy, choć nie do końca pasuje to do nazwy. Nie chcę ograniczać się do filcowych Grumpy Catów, bo zdaję sobie sprawę z tego, że popularność tego kota może minąć za miesiąc albo dwa.

Lubisz nasze artykuły? Zostań fanem i kliknij tutaj.

Więcej o:
Copyright © Agora SA