Backstage MMC: Co działo się za kulisami najbardziej wyczekiwanego pokazu?

Pokaz MMC był bez wątpienia najbardziej wyczekiwanym podczas całego Fashion Weeku. Tym bardziej cieszę się, że mogłam zajrzeć na backstage i dowiedzieć się dla was paru szczegółów o przygotowaniach, pracy modelek i samym pokazie. Czy Ilona Majer i Rafał Michalak podołali stawianym im wymaganiom?

Po wejściu na backstage moją uwagę przykuła oczywiście Joanna Horodyńska, bez której prezentacja nowej kolekcji marki po prostu nie mogła się odbyć. Jej różowa etola przywiodła mi na myśl watę cukrową, tym bardziej że za kulisami unosił się jej zapach. Wata (m.in. w szarym kolorze!) pojawiła na poprzednim pokazie - u Agaty Wojtkiewicz. Modelki dojadając ją czekały na swoją kolej do makijażu. Dwie pozostałe, które zmywały już make up, zwierzały mi się z emocjonującego dnia. Jedna z nich przed chwilą omal nie zaświeciła nagą piersią na wybiegu ("Słyszałam, jak ludzie mówią, że sweter za chwilę mi spadnie, ale nie mogłam go poprawić. W myślach powtarzałam mu, by się trzymał na miejscu"). Nie idziecie na afterparty? - zapytałam zaskoczona. Okazało się, że dziewczyny są znacznie młodsze niż wyglądały - młodsza ma dopiero 13 lat!

Osobą, której szukałam na backstage'u, był jednak Grzegorz Kasperski, główny makijażysta Maybelline i szef 15-osobowego zespołu wizażystów. Pokaz MMC był dziś jego ostatnim - w pracy pojawił się o 9.00, dlatego tym bardziej doceniałam jego energię (i nienaganną jak zawsze fryzurę - jak on to robi?). Rozmawiamy o tym, jak zrobić makijaż, który za chwilę zobaczymy na wybiegu, opowiada o kosmetykach, których używają modelki i kilku wpadkach, a ja wszystko notuję.

Po rozmowie z Kasperskim wróciłam na zapełnioną już salę. Pierwsze rzędy były niemal w całości zajęte, choć zdarzyło się kilka "przykrych" sytuacji. Jej bohaterem był słynny bloger z Fashion Insider, który znany jest bardziej jako "facet z pieskiem". Choć odwiedza polski Fashion Week regularnie, gości wciąż nie przestaje nurtować pytanie - czy jego pies jest na prochach, że tak spokojnie siedzi? Najwidoczniej pies jest prawdziwym pasjonatem mody, bo nie straszna mu ani głośna muzyka, ani samotność. Nawet założył na tę okazję kubraczek z napisem "Lucky Spirit". Grzecznie pilnował miejsca swojego pana, kiedy ten poszedł wezwać wolontariuszy do naprawienia usterki - jego krzesło miało pęknięte obicie, trzeba było zakryć to miejsce kartką i ku radości i uldze nas - obserwatorów i pozostałych członków "ekipy usadzającej", bloger i pies mogli zająć miejsce.

lulalula Lula.pl Lula.pl

Kiedy wreszcie światło zgasło, po sali przebiegło teatralne "ćśś... " i fala śmiechu. Coś w tym jednak było - wszyscy czekaliśmy z niecierpliwością na rozpoczęcie pokazu, którym ekscytowaliśmy się od rana. Chciałabym bardzo napisać coś kontrowersyjnego, skrytykować, doszukać się wad, ale niestety - duet MMC okazał się po raz kolejny niezawodny. Kolekcja składała się z trzech części - czarno-białej, brązowo-rudej i mojej ulubionej, w której głównym elementem były szmaragdowe cekiny. Komplet ozdobiony nimi w całości miała na sobie Joanna Horodyńska, która zamknęła pokaz w naprawdę widowiskowy sposób.

Tym razem obyło się bez sztucznego śniegu, balonów, czy innych tego typu pomysłów (na co bardzo czekałam). Prosta scenografia skupiała uwagę na stojącym na początku wybiegu drzewie, otoczonym lekką mgłą. Choreografia także nie była skomplikowana - modele ustawiali się jednak w efektowne pozy przy wyjściu na wybieg, wyglądając jak zatrzymana klatka filmowa. No i muzyka, oczywiście - Ilona Majer i Rafał Michalak przykładają do niej szczególną wagę, a w połączeniu z intuicją i zamiłowaniem Kasi Sokołowskiej, musiało wyjść bezbłędnie i obłędnie. Tak jak cały pokaz.

Szmaragdowych snów!

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.