Nasz test - manicure japoński

Ostatnio, głośno zrobiło się na temat nowości kosmetycznej, jaką jest manicure japoński. Postanowiliśmy sprawdzić ten temat. Byłam, zbadałam, a dodatkowo zrobiłam zdjęcia.

TEST ZABIEGU

Nazwa: Manicure japoński

Miejsce: Empire Hair&Beauty Salon (Atrium Plaza) , Warszawa

Cena: 100 zł

Osoba testująca: Kasia, 26 lat

Czas trwania zabiegu: 45 - 60 min.

Wprowadzenie:

Nazwa manicure japoński nie jest przypadkowa. Faktycznie bowiem korzenie zabiegu wywodzą się z kraju kwitnącej wiśni. Już 400 lat temu japońskie arystokratki odkryły manicure, który sprawiał, że ich paznokcie były nie zdrowe i mocne, ale również wyjątkowo błyszczące. Zabieg wzmacniał naturalną płytkę paznokcia, uszczelniał ją i zasilał w składniki mineralne. Dziś zabieg jest już dostępny w Polsce, a co więcej staje się on coraz bardziej popularny.

Dla kogo zabieg?

Japoński manicure zalecany jest szczególnie osobom, których paznokcie są łamliwe, kruche, rozdwajające się lub mają porowatą strukturę. Do tego typu manicure używa się preparatów, które zawierają witaminy A+E, keratynę, pyłek pszczeli i krzemionkę z morza japońskiego.

Na czym polega zabieg

Zabieg polega na wmasowaniu odżywczej pasty w płytkę paznokcia. Zabezpiecza się ją wcierając puder, którego zadaniem jest uniemożliwienie spłukania składników zawartych w paście. Dodatkowym efektem tego zabiegu jest wysoki naturalny połysk, który utrzymuje się na płytce paznokcia około dwóch tygodni.

Przeciwskazania

Manicure japoński nie może być wykonywany bezpośrednio po zdjęciu przedłużonych paznokci, nieistotne czy były to paznokcie żelowe, czy akrylowe. Po zdjęciu tipsów manicure japoński nie będzie zbyt przyjemny, ponieważ płytka paznokcia jest zbyt cienka.

Moja opinia

Manicure rozpoczyna się od standardowych czynności (zupełnie takich samych jak w przypadku regularnego zabiegu). Kosmetyczka opiłowuje paznokcie i nadaje im ładny kształt, zaraz potem wkładam ręce do miseczki z ciepłą wodą, po czym usuwane są skórki. Dodam, że nie we wszystkich salonach czynności te są wliczone w cenę zabiegu. Ja jednak miałam zapewniony cały serwis. Następnie paznokcie są osuszane oraz matowione. Teraz przychodzi czas na właściwą część zabiegu. W płytkę każdego paznokcia specjalnie do tego celu przeznaczoną polerką wciera pastę zawierającą witaminy A, E, H, keratynę, pyłek pszczeli i krzemionkę z Morza Japońskiego. Jest to dość precyzyjne zajęcie. Pasta nie wchłania się szczególnie łatwo (to w końcu paznokieć). Później przychodzi kolej na puder, który również ma właściwości wzmacniające i odżywcze, a przy okazji zabezpiecza przed wypłukaniem się składników zawartych w paście. Nakłada się go drugą polerką i również wmasowuje kolejno w każdy paznokieć. Zabieg ten nadaje płytce delikatnie różowy odcień i niesamowity błysk (byłam zaskoczona). Chwilę to wszystko trwa, bo na każdy paznokieć trzeba poświęcić kilka minut. Na sam koniec kosmetyczka olejkiem smaruje skórki wokół paznokci, a w ręce wciera krem. Po godzinie wychodzę z gabinetu. Po zabiegu paznokcie wyglądają faktycznie świetnie. Nikt nie wierzył, że nie są pomalowane bezbarwnym lakierem. Obawiałam się jednak, że po kilku myciach naczyń pożegnam się z blaskiem. Tym większe było moje zaskoczenie, bo minęło już kilka dobrych dni, a paznokcie wyglądają dokładnie jak po wyjściu z gabinetu. By zobaczyć właściwe efekty wzmacniające, zabieg podobno należy powtórzyć przynajmniej 3 razy. Jeśli chodzi o mnie - myślę, że warto.

Zajrzyjcie do galerii. Zrobiłam zdjęcia, byście mogły zobaczyć jak wygląda zabieg krok po kroku.

A już za dwa tygodnie test kolejnej nowości - manicure hybrydowy!

Zobacz też:

Jak oduczyć się nocnego podjadania?

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.