Drogeryjne pułapki: Wiesz dlaczego tyle wydajesz na kosmetyki?

Wydajemy średnio 100 zł miesięcznie na kosmetyki. Statystycznie i zupełnie na serio - moja półka ugina się od niewykorzystanych balsamów, kremów nawilżających i kolorowych pigmentów, których tak naprawdę nie potrafię nawet użyć. A jednak podczas każdej wizyty w drogerii mam wrażenie, że czegoś mi brakuje. Czy to ile kupujemy zależy tylko od nas? Sprawdzam, dlaczego tak łatwo dajemy się nabrać drogeryjnym trikom.

Grzech nr 1: Dajemy się skusić "innowacyjnym technologiom"

O wyborze nowego kosmetyku najczęściej decyduje jego cena, opakowanie i chwytliwe hasła zamieszczone na nim przez producenta. Jak inaczej wytłumaczyć popularność, na przykład kosmetyków mineralnych? W telewizyjnych reklamach usłyszymy, że do ich stworzenia wykorzystano rozdrobnione minerały, a na dodatek, że to innowacyjne.

Otóż, kosmetyki mineralne nie są wcale bardziej "naturalne" niż te zwykłe. Znajdują się w nich takie same składniki organiczne, jak dwutlenek tytanu, który jest źródłem białego pigmentu i jednym z najlepszych naturalnych filtrów przeciwsłonecznych: tlenek cynku i żelaza, stosowane jako filtry słoneczne i pigmenty, np. w pudrze oraz mika ? jej drobinki odbijają światło ukrywając niedoskonałości.

Nieprawdą jest, że kosmetyki mineralne nie mają daty ważności, bo minerały nie ulegają rozkładowi. Minerały, choć pochodzą z natury, poddawane są laboratoryjnej obróbce. Zawierają przecież rozmaite zanieczyszczenia i mogłyby być szkodliwe dla skóry.

Stąd jedyną różnicą między zwykłymi, a mineralnymi kosmetykami są składniki, których NIE wykorzystano w ich składzie. W dobrej jakości kosmetykach tego typu nie znajdziecie, m.in. tradycyjnych konserwantów, parabenów, barwników chemicznych i substancji zapachowych. Warto to jednak sprawdzić przed zakupem, bo producentów nie obowiązuje w tej kwestii żaden nakaz.

Grzech nr 2: Nie czytamy etykiet ze zrozumieniem

Przeczytanie listy składników kremu, czy maskary jest zazwyczaj niemożliwe dla przeciętnego klienta ? nazwy składników często nic mu nie mówią. Warto więc poznać kilka zasad i nie dać się nabrać. Składnik podany na liście jako pierwszy, występuje w kosmetyku w największej ilości. Spis zawsze ułożony jest w porządku od największego do najmniejszego.

Ponadto, na opakowaniu znajduje się data ważności produktu, na którą niewiele osób zwraca uwagę ? najczęściej widnieje tam przecież data odległa o wiele miesięcy, więc zakładamy, że do tego czasu wykorzystamy kosmetyk. Niekoniecznie ? data ta, jest właściwa tylko jeśli przechowujemy kosmetyk w sposób zalecany przez producenta. W rzeczywistości większość produktów ustawia się na półce w łazience, gdzie wilgoć i zmiany temperatury obniżają jakość (i trwałość) kosmetyku.

Na etykiecie znajduje się pudełeczko z cyfrą? To liczba miesięcy, przez które kosmetyk po otwarciu nadaje się do użycia. Ponownie - tylko jeśli przechowywałaś go w odpowiednich warunkach.

Grzech nr 3: Chcemy być eko-, pro- i hipo-

Mając w pamięci ostatni program z Animal Planet, w którym małe, puchate króliczki poddawano bolesnym testom kosmetycznym, w drogerii staramy się wpłynąć na ich los. Kupujemy krem z odpowiednim znaczkiem i? Prawdopodobnie niewiele zmieniamy. Okazuje się, że nawet jeśli sam produkt nie był testowany na zwierzętach, to istnieje spora szansa, że któryś z jego składników (na którymś etapie badań) już tak.

Podobnie wygląda kwestia kosmetyków z napisem "Alcohol Free". Taka informacja nie oznacza wcale, że nie zawiera on tego składnika. Jest tylko "free" od alkoholu etylowego, ale jednocześnie może zawierać inne rodzaje alkoholu, których wpływ na naszą cerę jest identyczny.

Osoby o skórze wrażliwej, skłonnej do alergii często szukają kosmetyków hipoalergicznych. Brzmi ładnie, ale co właściwie oznacza? Zdaniem producentów, takie kosmetyki nie wywołają reakcji alergicznej (w przeciwieństwie do innych kosmetyków). Problem w tym, że nie istnieją żadne reguły dla firm kosmetycznych, które określałyby skład, czy odmienne badania obowiązujące takie"hipoalergiczne" serie.

Grzech 4: Kupujemy kosmetyki, bo "u innych to działa"

Będzie banalnie ? każdy jest inny. Niby rzecz oczywista, ale to właśnie zapominanie o tej prostej prawdzie prowadzi do wydawania horrendalnych sum w drogeriach. Masz tłustą cerę z rozszerzonymi porami? Pójdź do dermatologa i kup porządny kosmetyk, który upora się z niedoskonałościami, zamiast kupować kolejny krem BB, który niczego nie zamaskuje. Masz długie rzęsy? W tym wypadku zrezygnuj więc z luksusowych marek i kup tańszą maskarę, która da identyczny efekt.

Kupując kolorowe kosmetyki, warto zadać sobie trzy proste pytania:

  1. Jaki makijaż najbardziej mi się podoba?

Odpowiedź ?w stylu Nicole Kidman? nie przejdzie. Nie będziesz wyglądać ani jak Nicole, ani jak Heidi, więc szkoda zachodu. Wybierz kosmetyk, którego potrafisz używać i kolor, który podkreśli atuty.

  1. Czego w sobie nie lubię?

Masz  trądzik? Wściekle różowa szminka wcale nie odwróci od niego uwagi, tylko wyeksponuje każdą krostkę. Jeśli walczysz z workami pod oczami, ale masz gładką cerę, zainwestuj w dobry korektor, ale odpuść sobie podkład ? nie każda dziewczyna musi go używać.

  1. Gdybyś mogła wybrać tylko dwa kosmetyki na następny rok, to co by to było?

Nie, raczej nie maskara do dolnych rzęs za 100 zł. Niech te dwa, uczciwie wybrane, produkty będą dla ciebie przewodnikami po drogeryjnych zakupach.

Kosmetyki, które wychodzą poza listę "niezbędnika" są zazwyczaj po prostu zbędne. Jeśli więc nie jesteś profesjonalną wizażystką potrzebujesz: dobrze dobranego podkładu lub korektora; bronzera, który wykorzystasz dla ocieplenia skóry, modelowania rysów twarzy i podkreślenia kości policzkowych; czarnej maskary; cienia do powiek w neutralnym kolorze oraz kredki lub eyelinera ? czasem w tej roli sprawdzi się cień do stosowania na sucho i mokro.

Grzech nr 5: Wierzymy w nierealne obietnice

Jeśli jakiś działanie jakiegoś produktu wydaje się być zbyt piękne, by było prawdziwe? Cóż, najprawdopodobniej nie jest. Istnieje kilka rzeczy, na które każda z nas miała kiedyś ochotę (rzadko odpartą), których zakup nigdy się nie opłaca.

Jeśli producent zachwala, że jego krem odejmie ci lat w jedną noc, błyszczyk powiększy usta, a korektor wypełni zmarszczki kolagenem - odpuść. Pewne efekty można osiągnąć tylko z pomocą specjalisty medycyny estetycznej, a koszt zabiegu może okazać się porównywalny do ceny kupowanych przez lata fałszywych i często drogich specyfików.

Daruj sobie też palety cieni, nawet w okazjonalnej cenie. Zestawienie 20 kolorów wygląda wspaniale, ale w rzeczywistości skorzystasz maksymalnie z 3 lub 4. Lepiej więc wybrać naprawdę pasujące do urody odcienie i zdecydować się na kosmetyk lepszej jakości - wyjdzie taniej i pożyteczniej.

Grzech nr 6: Ulegamy marketingowym trikom

Hostessa wręcza próbkę, a ty czujesz się zobowiązana, by chociaż postać przy półce udając, że rozważasz zakup? Niepotrzebnie. Nie czuj się zmuszona do zakupów, bo wzięłaś nawet kilka testerów - są darmowe. Sprzedawcy jednak świadomie starają się wykorzystać twoją niepewność i skłonić do zakupu czegoś, czego nie potrzebujesz.

Same próbki też często wcale nie są szczególnie wartościowe. Czy zdarzyło ci się, żeby próbka podkładu była w twoim odcieniu? Szukaj marek, które dają wybór kolorów i rodzajów kosmetyku już na etapie testerów, bo to pozwala na dokonanie świadomego wyboru.

Jeśli już zdecydujesz się na jakiś odcień, daj sobie czas - wyjdź ze sklepu, gdzie ciepłe oświetlenie utrudnia realną ocenę koloru i sprawdź jak, np. podkład prezentuje się w świetle słonecznym. Zapachy zawsze testuj na własnej skórze, a nie papierku.

Czas na porządki

Okazuje się, że receptą na drogeryjne pułapki jest rozsądne rozplanowanie zakupów. Półgodzinną przerwę w pracy, możemy wykorzystać co najwyżej do uzupełnienia zapasów kosmetyków, które znamy. Nowości wymagają spokoju, np. wolnego od pracy dnia. Nie wstydź się prosić o wykonanie próbnego makijażu, obserwuj jak kosmetyk zachowuje się na skórze i sprawdzaj jego trwałość. I co najważniejsze, przejrzyj wreszcie kosmetyczkę i szafkę w łazience. Ja już postanowiłam - kilku znajomych ucieszy się w najbliższych dniach z kosmetycznych prezentów.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.