WWD kilka dni temu podało, że Dior dopina negocjacje z Rafem Simonsem. Jeszcze nie ma oficjalnego potwierdzenia, ale wszystko wskazuje na to, że to dyrektor artystyczny Jil Sander przejmie pałeczkę bo skompromitowanym Galliano. Co to oznacza dla marki? Czyżby radykalny powrót do korzeni?
Co się stanie z Jil Sander? Przed Rafem Simonsem przewodziła nim sama projektantka o tym nazwisku, ale w 2004 ostatecznie zrezygnowała z powodu konfliktu z dyrektorem generalnym Prada Group. Jil Sander dawno już nie należy do Prady, ale designerka zaangażowała się we własne projekty w Japonii, więc jej powrót nie wydaje się zbyt prawdopodobny.
Możemy za to spróbować odpowiedzieć na pytanie: co się teraz stanie z Diorem?
Galliano kochał skupiać na sobie uwagę, dlatego jego upadek zawodowy i towarzyski był tak bolesny. Znany był ze zbierania dwuminutowych owacji po pokazach. Ekscentrycznie ubrany, wyczekiwał do ostatnich braw. Raf Simons, 43-letni projektant z Belgii, jest jego przeciwieństwem. Często publiczność może liczyć tylko na symbolicznego całusa zza kulis.
Nie jest tajemnicą, że przepych był największym fetyszem Galliano. Do jego ulubionych motywów należała skóra, koronka i sprzączki przy butach na szpilce. Na zdjęciu kolekcja na jesień 2010.
W lato nawet Raf Simons w swoich kolekcjach dla Jil Sander pozwalał sobie na szarżowanie z kolorem. Ale fasony zawsze pozostawały proste i skromne, a jedynym ozdobnikiem mogła być minibaskinka. W tym czasie Galliano szalał z frędzlami, przezroczystościami i dorzucał elementy marynarskie.
W ostatniej kolekcji dla Dior Galliano potwierdzał swój styl, który można nazwać boho glamour. W samym pokazie nie uczestniczył. Dosłownie kilka dni wcześniej został zawieszony z powodu pijackiego incydentu, w którym wykrzykiwał antysemickie hasła, za co został później pociągnięty do odpowiedzialności przed sądem.
Za to Raf Simons zebrał pozytywne recenzje za pokaz, w którym poszukiwał najczystszej formy płaszcza i wskrzesił dla mody... czepki.
Najnowsza kolekcja Jil Sander wzbudziła entuzjazm publiczności, nie tylko ze względu na geometryczną scenografię, kojarzącą się z malarstwem Mondriana. Przeważała biel, czerń i zgaszone barwy (np. chłodna leśna zieleń). Pojawiło się więcej wzorów i aplikacji na dzianinie, ale to wciąż ten sam Simons, tylko poszukujący inspiracji w modzie i sztuce pierwszej połowy XX wieku.
Samemu założycielowi domu mody Dior znacznie bliżej było do Belga niż natchnionego szaleńca z Gibraltaru. To dzięki Galliano w XXI wieku Dior zaczął kojarzyć się z przepychem. Pierwsza kolekcja Christiana Diora zrewolucjonizowała świat mody, a zaproponowana przez niego sylwetka o kształcie klepsydry o sztywnym podłożu w historii mody została zapamiętana jako New Look (zdj. środkowe).
W latach 50. Dior eksperymentował z pudełkowymi płaszczami i marynarkami, konsekwentnie trzymając się prostych, sztywnych form. Czy Dior pod rządami Simonsa wróci do korzeni? Na pewno ograniczy paletę barw i pozbędzie się falbanek, z pewnością na wybiegu pojawi się Kasia Wróbel - ulubiona Polka Simonsa. To zwrot o 180 stopni, konieczny po wyśmianej kolekcji haute couture z modelkami przebranymi za Pierrota, względnie noszącymi na głowie kolorowe sześciany.