"Staram się wyglądać schludnie, ale nie mam na tym punkcie obsesji. Byłoby nie do zniesienia non stop myśleć o tym, jak mnie oceniają inni i czy dorastam do ich wyobrażeń. Kiedy biegam, to w dresie i bez makijażu, a po plaży chodzę w kostiumie, jak każdy". Tym razem wystąpiła w dziewczęcej sukience, jeansowej kurtce od Roberta Kupisza i kaloszach.
"Nie czuję się ani ikoną, ani ideałem. Kobiet z takim życiorysem jak mój jest wiele. Jedyna różnica polega na tym, że moje życie było przerabiane i maglowane przez media i stało się poniekąd publiczne. Dostałam wiele listów od nieszczęśliwych kobiet z ich historiami, zwierzeniami, wątpliwościami i prośbami. Czułam się zarówno wyróżniona, jak i obciążona. Pomyślałam, że skoro tyle osób obdarza mnie zaufaniem, mam obowiązek ustosunkować się do tego. Stąd pomysł na książkę "Co z tym życiem?". Poza wszystkim innym chciałam w niej pokazać, że jestem normalną osobą: mam swoje wzloty i upadki, cieszę się i denerwuję, jak inne matki martwię się o dzieci. Moje życie nie jest idealne" - mówi o sobie prezenterka.
"Początek mojego bloga daje ułudę kolorowego życia. Można by pomyśleć, że ono składa się z samych takich chwil. A tak nie jest. Na co dzień jestem mamą i panią domu, która wstaje o siódmej rano, robi śniadanie, przygotowuje dzieci do szkoły, idzie do pracy, wraca do domu, odwozi dzieci na dodatkowe zajęcia, wieczorem sprawdza, czy praca domowa jest odrobiona, porozmawia przy kolacji z partnerem, martwi się niepowodzeniami i cieszy sukcesami swoich pociech. Takich dni jest większość" - dodaje Kinga Rusin.